sobota, 26 grudnia 2015

Ograniczenia.

Witajcie Chudzinki! ;*


Dlugo nie pisalam, a i dzisiejszy post bedzie krotki. Mam tylko chwile, wiec korzystam. U Was wlasnie jest 3, u mnie dopiero druga,ale moze ktoras jeszcze nie spi.
Przyznaje sie bez bicia - nie wiem co dzieje sie u Was. Nie mam doslownie czasu...Czesc postaram sie nadrobic teraz, czesc moze rano. 30 wracam do Polski i wtedy wszystko wroci do normy.


Dziekuje, ze jestescie. Kocham Was mocno. <3

Trzymajcie sie chudo, sciskam. ❤❤❤

(Ps. Wybaczcie brak polskich znakow, lecz moj telefon takich nie posiada, a pisze wlasnie na nim. :c )

piątek, 18 grudnia 2015

Umrzeć.

Witajcie Chudzinki. ;*

Udało mi się wejść na lapka w samotności, więc od razu musiałam do Was napisać. U mnie jest dopiero po 3, ale to jednak różnica godziny.
Kalorie? Wolałabym się zabić, a niżeli podliczyć to, co we mnie jest.

środa, 16 grudnia 2015

Coraz bliżej święta...

Witajcie Chudzinki. ;*

Dziś dzień również całkiem pozytywny. Nie spałam całą noc, a w szkole odziwo nie umierałam. Tylko na kosmetologii, podczas masażu zasnęłam kilka razy...no nic, przecież mam prawo...człowiek leży sobie wygodnie, masują Mu buźkę, a On ma z tego nie skorzystać?  Masaż ma mnie odprężyć i zadbać o moją skórę...:)) Nie pamiętam połowy wątków z rozmowy z dziewczynami, mam nadzieję, że nie było nic istotnego.
Po szkole pobiegłam na szybkie zakupy, wróciłam do domu, przyszedł F i sobie odespałam tą noc. Nawet spanie przez kilka godzin w Jego ramionach, daje mi więcej energii niż cała noc bez Niego.
Jutro mam spotkanie kulturowe do praktyk, odpada mi kilka lekcji, w tym chemia...Z której mam zagro, bo babeczka stwierdziła, że każdy kto miał niezaliczony pierwszy sprawdzian to dupa. I trzeba pisać całoroczny, zajebiście. Idiotka.

Dziś 3 dzień USGD, czyli według rozpiski 800 kcal.
Bilans :
*Śniadanie- W ciągu dnia jadłam tylko kostki gorzkiej czekolady, żeby nie paść. Zjadłam ich osiem, do godziny 16:00 - 180 kcal.
*Obiad - Bułka ciabatta (sucha, pieczona z dodatkiem cebuli) - 205 kcal.
*Kolacja - buraczki - 200 kcal.
CAŁOŚĆ - 585 kcal. 

wtorek, 15 grudnia 2015

Pozytywnie.

Witajcie Chudzinki. ;*

Dziś dzień bardzo dobry. ;) Przynajmniej do teraz, bo kto wie co jeszcze się wydarzy. W szkole dobrze, z F cudownie...Dziś już powoli popłynęłam z wirem świątecznych prezentów. Czas najwyższy z resztą...
Rozmawiałam dziś z moją koleżanką z klasy, o tym jak kiedyś drastycznie potrafiłyśmy się odchudzać. Ona teraz wygląda bardzo ładnie, kobieco. A chce zrzucić kilka kilogramów. Nie można Jej przemówić...
No nic. Pokazywałam Jej też zdjęcia jak wyglądałam kiedyś...Kiedy ćwiczyłam i jadłam tyle co nic. Potrafiłam nie jeść kilka dni i dawać z siebie wszystko na ostrym treningu. Nie miałam wtedy wagi, ale nie ważyłam więcej niż 50 kg. (Dlatego właśnie w inf. o mnie najniższa waga wpisana to 53, bo taka odnotowałam mając już wagę.) Byłam chodzącą kosteczką, wyglądałam pięknie. Jednak niezdrowo, miałam anemię, ogólne problemy zdrowotne, kobiece, a i wzrok zaczął się buntować...No i musiałam zacząć jeść.Rodzice i Trener, siła wyższa. Nie chciałam problemów z jakimiś lekarzami. Normalnie jeść... teraz mam. Znów wyglądam jak spaślak. ;-;
Ale powolutku wracam do dawnych nawyków, z tym, że z głową. Jem buraki, żeby dbać o krew, biorę witaminy. Bogata w wiedzę zaczynam od nowa. ;)

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Czyżby w dobrą stronę?

Witajcie Chudzinki. ;*

Dziś cudowny dzień, można tak powiedzieć.
Nie byłam dziś w szkole, nie byłam w stanie...Obudziłam się z cholernym bólem brzucha, jednak postanowiłam pomimo tego iść do szkoły. W drodze na przystanek, na który mam z 20 minut drogi, nie dałam rady... Kuliłam się z bólu. Nie byłam w stanie iść, zawróciłam do domu. Ledwo doszłam...Nie wiem dlaczego, ale nie było to dobre. Trochę martwi mnie mój stan zdrowia, bo jest coraz gorzej, znów.
Po powrocie położyłam się do łózka, przespałam i było już lepiej.
Pod wieczór przyszedł do mnie F. <3 Dawno nie było Go w tygodniu. Cieszę się, że wszystko znów wraca do normy. Śmialiśmy się, przytulaliśmy, wygłupialiśmy...Aż nie zachciało Mu się...ciasta. Tak, ja trzymam dietę, ładnie pilnuję bilansu, a On prosi mnie o ciasto. ;)
Ehh, zgodziłam się. Czemu nie..Go uszczęśliwię, bo wiem że kocha kiedy coś Mu przygotowuję, a ja nie muszę przecież jeść.
Wybraliśmy czekoladowe ciasto z bitą śmietaną, ciasteczkami i posmakiem coca-coli. No cóż, kaloryczne w chuj, ale smaczne. Mnóstwo zabawy przy tym mieliśmy, jak dzieci.

A właśnie, co do bilansu..Tak jak mówiłam, zaczęłam dziś USGD. Z tym, że nie mogłam dać limitu 400 kcal, bo wczoraj przyjęłam 1000 i byłaby to zbyt duża różnica. Także zwiększyłam do 800 kcal, a jutro już normalnie według planu, bo nie będzie takich różnic.

Śniadanie - Smoothie (jabłko+mleko) - 100 kcal.
2 śniadanie - Babeczka - 202 kcal.
Obiad - duża porcja różnych warzyw - 400 kcal.
Garstka chipsów - 50 kcal.
CAŁOŚĆ - 757 kcal. 

I wieczorem zaczęły się schody, bo musiałam zjeść te ciasto..ale zwróciłam wszystko czym prędzej. Wypiłam herbatkę, odpoczęłam. Jest okej.

Jutro według planu 600 kcal. Myślę, że dam radę. Pamiętam te czasy, kiedy zjadałam 300 i wystarczało mi to zupełnie. Chciałabym znów przyzwyczaić tak organizm, spróbuję po skończeniu USGD.
Ostatnie dni w Polsce..Boję się trochę, że nie utrzymam tam diety. Muszę znaleźć w sobie siłę i wiarę. Trzymajcie za mnie kciuki...

** Znów są reklamy przy muzyce, tak wiem. Wystarczy przełączyć piosenkę na suwaku i włącza się bez reklamy. ;)


Trzymajcie się chudo Kruszynki, całuję. <3



niedziela, 13 grudnia 2015

Po każdej burzy kiedyś musi wyjść słońce.

Witajcie Chudzinki. ;*

Ehh, przepraszam, że nie pisałam wczoraj...Spędziłam cały weekend z F.
W nocy postanowiliśmy się  napić. Poszliśmy ze Szwagrem w nocy na stację, kupiliśmy 0,7. Na początku było super, jak zawsze...Potem zrobiło się smutno. Wszystkie wspomnienia wróciły, język się rozwiązał...Kiepsko trochę.
Nadmiar myśli niszczy mi głowę. Nie mogę przestać  myśleć o tym pierdolonym chuju, który kilka lat temu zjebał mi życie.
Pogodziłam się z F, tak szczerze porozmawialiśmy.
Jest taki cudowny. Od 4 do 7 rano siedział ze mną, ratując mnie rzygającą. ( Nie łączcie cytrusów z wódką i nie pijcie na pusty żołądek.)
Głowa tak mnie dziś napierdala, niedobrze się czuję...A On cały dzień, całą noc o mnie dbał. Masował, dawał leki, nie zasnął, był przy mnie.  Żałuję trochę, powiedziałam wczoraj tak dużo słów. Za dużo. Rozkleiłam się. Straszny chaos mam w głowie...Co z resztą widać po tym, jak tworzę notkę. Przepraszam Was za to.
Ogólnie to jest mi lepiej, kiedy miedzy mną, a F znów jest tak cudownie. To mój Książę, a o mnie dba jak o swoja księżniczkę.

Dieta, dieta...Jutro zaczynam SGD DIET. W ten weekend nie miałoby to sensu.

piątek, 11 grudnia 2015

Czasem sami wierzymy w swoje kłamstwa.

Cześć Aniołki. ;*


Piszę tego posta po raz drugi..jestem mega zła, bo mega się rozpisałam, a teraz już nie będzie tak samo. Czemu drugi raz? Bo mój Kochany Szylek uwielbia biegać po klawiaturze...;-; Kocham Go.


Dziś dosyć późno, znowu. Spałam tylko dwie godziny, ponieważ musiałam wstać o 4:40 do szkoły. Kocham życie. :)
Ostatnio w ogóle kiepsko sypiam. Zasypiam nad ranem, budzę się setki razy... Kiepsko jest. Czyżby znów depresja ? Nienawidzę stanów depresyjnych. To taka oznaka słabości człowieka...Człowiek zapracowany nie ma czasu na depresję, a ja się opierdalam. Zaniedbuję znajomych, przyjaciół....Nie wychodzę w ogóle z domu. Tylko w weekend'y, z F. Ze szkołą też gorzej trochę. Niby się staram, ale nie tak jak wcześniej. Opuściłam już sporo godzin... na szczęście mama zdała się na mnie i nie sprawdza mi librusa. Tylko pyta co i jak. I zawsze mówię, że dobrze...Dziś na pracowni kumpela zobaczyła blizny. I jak tu się wygrzebać? W kwestię z królikiem nie uwierzy, a nic innego nie przychodzi do głowy. Poprosiłam Ja tylko, by zostało to między nami. Obiecała, że tak właśnie będzie. Jest godna zaufania, także wierzę, że nikt się nie dowie.
Szczerze, to czasem mam już dość swojego 'pamiętnika'...Ostatnio dając korepetycję takiej dziewczynce, ta zapytała co mam na nogach..Z racji, że mieszkamy w tej samej kamienicy mogę spokojnie wyjść do Niej w krótszych spodniach. Ogólnie to wątpie, że Ona uwierzyła w królikową wersję. Teraz dzieci są o wiele bardziej inteligentne, a króliki nie są takie agresywne...

czwartek, 10 grudnia 2015

Magia świąt, magia miłości, magia życia...

Witajcie Chudzinki. <3 

Na dobre już zapanowała magia świąt w moim mieście oraz w mieście w którym codziennie jestem z racji, że chodzę tam do szkoły. Taak, całe Katowice opanowała magia świąt. Spadający śnieg wyświetlany na budynkach, świecące karety, choinki, bombki, jarmark, kolędowanie...Piękny czas. Kocham święta, ale pod względem nastroju, jaki wtedy panuje. Kocham te wszystkie ozdoby, kocham spacery nocą, gdy wokół migoczą lampki. Coś pięknego.
Nie znoszę jednak w świętach tego, że są one po prostu sztuczne. Jest to czas, kiedy każdy jest dla siebie miły, bo tak wypada. Te życzenia z nawyku, które czasem mówi się już jak z kartki. Słowo "wzajemnie", za którym nic nie stoi...Szkoda nawet mówić. To powinien być czas naprawdę piękny, rodzinny, szczery...A za to mamy setki kłamstw i masek zakładanych w ten czas. Świat się stacza.
Moje święta w tym roku nie zapowiadały się zbyt dobrze. Myślałam, że cała rodzina spędzi je osobno. Mój tata za granicą, mama również ale nie z Nim, a my tu. Istna tragedia...Na szczęście jakoś się poukładało i na święta wszyscy będziemy u mamy. Za rok już w domu, jak zawsze. Może nie będzie tak jak w domu, gdy w samą wigilię tata przywoził choinkę, my z mama stroiłyśmy, przygotowywałyśmy...Ale ważne, że będziemy razem. Nawet przy sztucznej choince i bez całego wigilijnego stołu, a przy kolacji z angielskich sklepów, które na kilometr śmierdzą chemią. Najważniejsza jest rodzina, prawda?  

wtorek, 8 grudnia 2015

Tyle czasu minęło , czy jest tu jeszcze miejsce? ...

Hej, witajcie... Eh, już nawet nie wiem jak mogę zacząć. Może powinnam zacząć od "Przepraszam" ? Chociaż to chyba za  mało, by wyrazić jak ciężko mi z tym, że zostawiłam to wszystko z dnia na dzień, tak bez słowa...

Tak bardzo Was przepraszam. Czy ktoś tu jeszcze został ? Mam tu jeszcze swoje miejsce? Czy są dawne motylki ? Czy coś się zmieniło ? Jak wiele pytań bym nie zadała , nie nadrobię straconego czasu.
Już wiele razy pisałam, że nie mogę żyć bez tego, co mi tu dajecie i dalej przy tym pozostaję.
Dajecie mi motywację, wiarę i ogólnie wszystko to, co pomaga mi w perfekcji. Proszę, wybaczcie mi. Nie chcę pozostawiać tego, co dawało mi tyle radości i wiary w siebie... Każdy przeczytany przez Ciebie post, każdy komentarz (który zawsze dawał kopa)...To coś cudownego. To aż niemożliwe, ile potraficie dać od siebie będąc tak naprawdę bardzo daleko ode mnie. Po wrzuceniu tego bloga biegnę sprawdzić co u Was. Jestem tak ciekawa jak się trzymacie... Pewnie dobrze, bo wszystkie jesteście takie idealne. <3


***
Kilka słów co u mnie, jak zawsze... i przy okazji jeszcze kilka słów wyjaśnień.
Aktualnie rozpoczęłam oczyszczanie organizmu. Jem dużo kaszy jaglanej (oczyszcza jelita) , mnóstwo owoców, błonnika, warzyw.
Wróciłam do dawnej wagi. 56-57 kg. Nie przez to, że rzuciłam dietę i żarłam co popadnie...Chociaż tak też bywało. Nie mogłam kontynuować wcześniejszej diety. Mama zaczęła się martwić, miałam anemię, migreny, totalnie rozregulowany okres i zaczęły się delikatne problemy ze wzrokiem. To za dużo. Zdecydowanie.
Jakby mało było tego, że musiałam więcej jeść, to jeszcze mój Trener (teraz już były) rozwiązał sekcję z powodów osobistych. Rozumiem Go , ciężko czasem u Nas miał bo wiele osób nie płaciło regularnie...ale jednak bardzo mi żal. Kochałam to miejsce, a i waga spadała...
No cóż, nie można mieć wszystkiego. Teraz spróbowałam w nowym klubie, to jednak nie to samo. Dlatego od piątku wracam na siłownię. Trzeba odświeżyć plan treningowy i do dzieła.