sobota, 26 grudnia 2015

Ograniczenia.

Witajcie Chudzinki! ;*


Dlugo nie pisalam, a i dzisiejszy post bedzie krotki. Mam tylko chwile, wiec korzystam. U Was wlasnie jest 3, u mnie dopiero druga,ale moze ktoras jeszcze nie spi.
Przyznaje sie bez bicia - nie wiem co dzieje sie u Was. Nie mam doslownie czasu...Czesc postaram sie nadrobic teraz, czesc moze rano. 30 wracam do Polski i wtedy wszystko wroci do normy.


Dziekuje, ze jestescie. Kocham Was mocno. <3

Trzymajcie sie chudo, sciskam. ❤❤❤

(Ps. Wybaczcie brak polskich znakow, lecz moj telefon takich nie posiada, a pisze wlasnie na nim. :c )

piątek, 18 grudnia 2015

Umrzeć.

Witajcie Chudzinki. ;*

Udało mi się wejść na lapka w samotności, więc od razu musiałam do Was napisać. U mnie jest dopiero po 3, ale to jednak różnica godziny.
Kalorie? Wolałabym się zabić, a niżeli podliczyć to, co we mnie jest.

środa, 16 grudnia 2015

Coraz bliżej święta...

Witajcie Chudzinki. ;*

Dziś dzień również całkiem pozytywny. Nie spałam całą noc, a w szkole odziwo nie umierałam. Tylko na kosmetologii, podczas masażu zasnęłam kilka razy...no nic, przecież mam prawo...człowiek leży sobie wygodnie, masują Mu buźkę, a On ma z tego nie skorzystać?  Masaż ma mnie odprężyć i zadbać o moją skórę...:)) Nie pamiętam połowy wątków z rozmowy z dziewczynami, mam nadzieję, że nie było nic istotnego.
Po szkole pobiegłam na szybkie zakupy, wróciłam do domu, przyszedł F i sobie odespałam tą noc. Nawet spanie przez kilka godzin w Jego ramionach, daje mi więcej energii niż cała noc bez Niego.
Jutro mam spotkanie kulturowe do praktyk, odpada mi kilka lekcji, w tym chemia...Z której mam zagro, bo babeczka stwierdziła, że każdy kto miał niezaliczony pierwszy sprawdzian to dupa. I trzeba pisać całoroczny, zajebiście. Idiotka.

Dziś 3 dzień USGD, czyli według rozpiski 800 kcal.
Bilans :
*Śniadanie- W ciągu dnia jadłam tylko kostki gorzkiej czekolady, żeby nie paść. Zjadłam ich osiem, do godziny 16:00 - 180 kcal.
*Obiad - Bułka ciabatta (sucha, pieczona z dodatkiem cebuli) - 205 kcal.
*Kolacja - buraczki - 200 kcal.
CAŁOŚĆ - 585 kcal. 

wtorek, 15 grudnia 2015

Pozytywnie.

Witajcie Chudzinki. ;*

Dziś dzień bardzo dobry. ;) Przynajmniej do teraz, bo kto wie co jeszcze się wydarzy. W szkole dobrze, z F cudownie...Dziś już powoli popłynęłam z wirem świątecznych prezentów. Czas najwyższy z resztą...
Rozmawiałam dziś z moją koleżanką z klasy, o tym jak kiedyś drastycznie potrafiłyśmy się odchudzać. Ona teraz wygląda bardzo ładnie, kobieco. A chce zrzucić kilka kilogramów. Nie można Jej przemówić...
No nic. Pokazywałam Jej też zdjęcia jak wyglądałam kiedyś...Kiedy ćwiczyłam i jadłam tyle co nic. Potrafiłam nie jeść kilka dni i dawać z siebie wszystko na ostrym treningu. Nie miałam wtedy wagi, ale nie ważyłam więcej niż 50 kg. (Dlatego właśnie w inf. o mnie najniższa waga wpisana to 53, bo taka odnotowałam mając już wagę.) Byłam chodzącą kosteczką, wyglądałam pięknie. Jednak niezdrowo, miałam anemię, ogólne problemy zdrowotne, kobiece, a i wzrok zaczął się buntować...No i musiałam zacząć jeść.Rodzice i Trener, siła wyższa. Nie chciałam problemów z jakimiś lekarzami. Normalnie jeść... teraz mam. Znów wyglądam jak spaślak. ;-;
Ale powolutku wracam do dawnych nawyków, z tym, że z głową. Jem buraki, żeby dbać o krew, biorę witaminy. Bogata w wiedzę zaczynam od nowa. ;)

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Czyżby w dobrą stronę?

Witajcie Chudzinki. ;*

Dziś cudowny dzień, można tak powiedzieć.
Nie byłam dziś w szkole, nie byłam w stanie...Obudziłam się z cholernym bólem brzucha, jednak postanowiłam pomimo tego iść do szkoły. W drodze na przystanek, na który mam z 20 minut drogi, nie dałam rady... Kuliłam się z bólu. Nie byłam w stanie iść, zawróciłam do domu. Ledwo doszłam...Nie wiem dlaczego, ale nie było to dobre. Trochę martwi mnie mój stan zdrowia, bo jest coraz gorzej, znów.
Po powrocie położyłam się do łózka, przespałam i było już lepiej.
Pod wieczór przyszedł do mnie F. <3 Dawno nie było Go w tygodniu. Cieszę się, że wszystko znów wraca do normy. Śmialiśmy się, przytulaliśmy, wygłupialiśmy...Aż nie zachciało Mu się...ciasta. Tak, ja trzymam dietę, ładnie pilnuję bilansu, a On prosi mnie o ciasto. ;)
Ehh, zgodziłam się. Czemu nie..Go uszczęśliwię, bo wiem że kocha kiedy coś Mu przygotowuję, a ja nie muszę przecież jeść.
Wybraliśmy czekoladowe ciasto z bitą śmietaną, ciasteczkami i posmakiem coca-coli. No cóż, kaloryczne w chuj, ale smaczne. Mnóstwo zabawy przy tym mieliśmy, jak dzieci.

A właśnie, co do bilansu..Tak jak mówiłam, zaczęłam dziś USGD. Z tym, że nie mogłam dać limitu 400 kcal, bo wczoraj przyjęłam 1000 i byłaby to zbyt duża różnica. Także zwiększyłam do 800 kcal, a jutro już normalnie według planu, bo nie będzie takich różnic.

Śniadanie - Smoothie (jabłko+mleko) - 100 kcal.
2 śniadanie - Babeczka - 202 kcal.
Obiad - duża porcja różnych warzyw - 400 kcal.
Garstka chipsów - 50 kcal.
CAŁOŚĆ - 757 kcal. 

I wieczorem zaczęły się schody, bo musiałam zjeść te ciasto..ale zwróciłam wszystko czym prędzej. Wypiłam herbatkę, odpoczęłam. Jest okej.

Jutro według planu 600 kcal. Myślę, że dam radę. Pamiętam te czasy, kiedy zjadałam 300 i wystarczało mi to zupełnie. Chciałabym znów przyzwyczaić tak organizm, spróbuję po skończeniu USGD.
Ostatnie dni w Polsce..Boję się trochę, że nie utrzymam tam diety. Muszę znaleźć w sobie siłę i wiarę. Trzymajcie za mnie kciuki...

** Znów są reklamy przy muzyce, tak wiem. Wystarczy przełączyć piosenkę na suwaku i włącza się bez reklamy. ;)


Trzymajcie się chudo Kruszynki, całuję. <3



niedziela, 13 grudnia 2015

Po każdej burzy kiedyś musi wyjść słońce.

Witajcie Chudzinki. ;*

Ehh, przepraszam, że nie pisałam wczoraj...Spędziłam cały weekend z F.
W nocy postanowiliśmy się  napić. Poszliśmy ze Szwagrem w nocy na stację, kupiliśmy 0,7. Na początku było super, jak zawsze...Potem zrobiło się smutno. Wszystkie wspomnienia wróciły, język się rozwiązał...Kiepsko trochę.
Nadmiar myśli niszczy mi głowę. Nie mogę przestać  myśleć o tym pierdolonym chuju, który kilka lat temu zjebał mi życie.
Pogodziłam się z F, tak szczerze porozmawialiśmy.
Jest taki cudowny. Od 4 do 7 rano siedział ze mną, ratując mnie rzygającą. ( Nie łączcie cytrusów z wódką i nie pijcie na pusty żołądek.)
Głowa tak mnie dziś napierdala, niedobrze się czuję...A On cały dzień, całą noc o mnie dbał. Masował, dawał leki, nie zasnął, był przy mnie.  Żałuję trochę, powiedziałam wczoraj tak dużo słów. Za dużo. Rozkleiłam się. Straszny chaos mam w głowie...Co z resztą widać po tym, jak tworzę notkę. Przepraszam Was za to.
Ogólnie to jest mi lepiej, kiedy miedzy mną, a F znów jest tak cudownie. To mój Książę, a o mnie dba jak o swoja księżniczkę.

Dieta, dieta...Jutro zaczynam SGD DIET. W ten weekend nie miałoby to sensu.

piątek, 11 grudnia 2015

Czasem sami wierzymy w swoje kłamstwa.

Cześć Aniołki. ;*


Piszę tego posta po raz drugi..jestem mega zła, bo mega się rozpisałam, a teraz już nie będzie tak samo. Czemu drugi raz? Bo mój Kochany Szylek uwielbia biegać po klawiaturze...;-; Kocham Go.


Dziś dosyć późno, znowu. Spałam tylko dwie godziny, ponieważ musiałam wstać o 4:40 do szkoły. Kocham życie. :)
Ostatnio w ogóle kiepsko sypiam. Zasypiam nad ranem, budzę się setki razy... Kiepsko jest. Czyżby znów depresja ? Nienawidzę stanów depresyjnych. To taka oznaka słabości człowieka...Człowiek zapracowany nie ma czasu na depresję, a ja się opierdalam. Zaniedbuję znajomych, przyjaciół....Nie wychodzę w ogóle z domu. Tylko w weekend'y, z F. Ze szkołą też gorzej trochę. Niby się staram, ale nie tak jak wcześniej. Opuściłam już sporo godzin... na szczęście mama zdała się na mnie i nie sprawdza mi librusa. Tylko pyta co i jak. I zawsze mówię, że dobrze...Dziś na pracowni kumpela zobaczyła blizny. I jak tu się wygrzebać? W kwestię z królikiem nie uwierzy, a nic innego nie przychodzi do głowy. Poprosiłam Ja tylko, by zostało to między nami. Obiecała, że tak właśnie będzie. Jest godna zaufania, także wierzę, że nikt się nie dowie.
Szczerze, to czasem mam już dość swojego 'pamiętnika'...Ostatnio dając korepetycję takiej dziewczynce, ta zapytała co mam na nogach..Z racji, że mieszkamy w tej samej kamienicy mogę spokojnie wyjść do Niej w krótszych spodniach. Ogólnie to wątpie, że Ona uwierzyła w królikową wersję. Teraz dzieci są o wiele bardziej inteligentne, a króliki nie są takie agresywne...

czwartek, 10 grudnia 2015

Magia świąt, magia miłości, magia życia...

Witajcie Chudzinki. <3 

Na dobre już zapanowała magia świąt w moim mieście oraz w mieście w którym codziennie jestem z racji, że chodzę tam do szkoły. Taak, całe Katowice opanowała magia świąt. Spadający śnieg wyświetlany na budynkach, świecące karety, choinki, bombki, jarmark, kolędowanie...Piękny czas. Kocham święta, ale pod względem nastroju, jaki wtedy panuje. Kocham te wszystkie ozdoby, kocham spacery nocą, gdy wokół migoczą lampki. Coś pięknego.
Nie znoszę jednak w świętach tego, że są one po prostu sztuczne. Jest to czas, kiedy każdy jest dla siebie miły, bo tak wypada. Te życzenia z nawyku, które czasem mówi się już jak z kartki. Słowo "wzajemnie", za którym nic nie stoi...Szkoda nawet mówić. To powinien być czas naprawdę piękny, rodzinny, szczery...A za to mamy setki kłamstw i masek zakładanych w ten czas. Świat się stacza.
Moje święta w tym roku nie zapowiadały się zbyt dobrze. Myślałam, że cała rodzina spędzi je osobno. Mój tata za granicą, mama również ale nie z Nim, a my tu. Istna tragedia...Na szczęście jakoś się poukładało i na święta wszyscy będziemy u mamy. Za rok już w domu, jak zawsze. Może nie będzie tak jak w domu, gdy w samą wigilię tata przywoził choinkę, my z mama stroiłyśmy, przygotowywałyśmy...Ale ważne, że będziemy razem. Nawet przy sztucznej choince i bez całego wigilijnego stołu, a przy kolacji z angielskich sklepów, które na kilometr śmierdzą chemią. Najważniejsza jest rodzina, prawda?  

wtorek, 8 grudnia 2015

Tyle czasu minęło , czy jest tu jeszcze miejsce? ...

Hej, witajcie... Eh, już nawet nie wiem jak mogę zacząć. Może powinnam zacząć od "Przepraszam" ? Chociaż to chyba za  mało, by wyrazić jak ciężko mi z tym, że zostawiłam to wszystko z dnia na dzień, tak bez słowa...

Tak bardzo Was przepraszam. Czy ktoś tu jeszcze został ? Mam tu jeszcze swoje miejsce? Czy są dawne motylki ? Czy coś się zmieniło ? Jak wiele pytań bym nie zadała , nie nadrobię straconego czasu.
Już wiele razy pisałam, że nie mogę żyć bez tego, co mi tu dajecie i dalej przy tym pozostaję.
Dajecie mi motywację, wiarę i ogólnie wszystko to, co pomaga mi w perfekcji. Proszę, wybaczcie mi. Nie chcę pozostawiać tego, co dawało mi tyle radości i wiary w siebie... Każdy przeczytany przez Ciebie post, każdy komentarz (który zawsze dawał kopa)...To coś cudownego. To aż niemożliwe, ile potraficie dać od siebie będąc tak naprawdę bardzo daleko ode mnie. Po wrzuceniu tego bloga biegnę sprawdzić co u Was. Jestem tak ciekawa jak się trzymacie... Pewnie dobrze, bo wszystkie jesteście takie idealne. <3


***
Kilka słów co u mnie, jak zawsze... i przy okazji jeszcze kilka słów wyjaśnień.
Aktualnie rozpoczęłam oczyszczanie organizmu. Jem dużo kaszy jaglanej (oczyszcza jelita) , mnóstwo owoców, błonnika, warzyw.
Wróciłam do dawnej wagi. 56-57 kg. Nie przez to, że rzuciłam dietę i żarłam co popadnie...Chociaż tak też bywało. Nie mogłam kontynuować wcześniejszej diety. Mama zaczęła się martwić, miałam anemię, migreny, totalnie rozregulowany okres i zaczęły się delikatne problemy ze wzrokiem. To za dużo. Zdecydowanie.
Jakby mało było tego, że musiałam więcej jeść, to jeszcze mój Trener (teraz już były) rozwiązał sekcję z powodów osobistych. Rozumiem Go , ciężko czasem u Nas miał bo wiele osób nie płaciło regularnie...ale jednak bardzo mi żal. Kochałam to miejsce, a i waga spadała...
No cóż, nie można mieć wszystkiego. Teraz spróbowałam w nowym klubie, to jednak nie to samo. Dlatego od piątku wracam na siłownię. Trzeba odświeżyć plan treningowy i do dzieła.

piątek, 3 lipca 2015

Powrót do szczęścia, powrót do Was...

Witajcie Kochane. ;*


Jejkuuu, jak dawno mnie tu nie było. Tak cudownie móc tu wrócić i napisać do Was kilka słów...
Szczerze ? Nie było dnia, żebym nie myślała co u Was, czy sobie radzicie, czy powinnam już wrócić. Na początku uciekałam od myśli powrotu. Chciałam schudnąć i być perfekcyjna. Na czym się skończyło ? Że jadałam "zdrowo", ale w znaczeniu "jak normalny człowiek". Moja mama dużo podejrzewała ... Czasem myślałam sobie, że może uda mi się żyć bez Mii, bez Any ... Ale nie umiem. One siedzą w mojej głowie... Z resztą, nie byłabym w stanie żyć bez Was. Dajecie mi siłę i wiarę przy kreowaniu swojego małego, własnego świata. Świata z Wami i Aną. Świata z dietami, głodówkami ... z perfekcją, z lekkością, po prostu ze szczęściem.

Teraz wracam na stare śmieci. Będę z Wami już ciągle. Może teraz w okresie wakacji nie będę codziennie, bo sporo wyjeżdżam, szczególnie w Lipcu. ;x A na bloga muszę wchodzić potajemnie ...Pewnie każda z Was to zna. :D No ale nic, będę tu wchodzić jak najczęściej, bo wtedy czuję się silna. Kocham tu być, być z Wami. <3

wtorek, 21 kwietnia 2015

Przerwy.

Witajcie Słoneczka. <3

Przepraszam, że nie odwiedzam już mojego i waszych blogów codziennie. Mam na razie na głowie strasznie dużo spraw i mnóstwo nauki.
Przez ten czas, kiedy nie dawałam bilansów - nie zawaliłam. ;) Co prawda mogło być lepiej, ale nie było tragedii.
Dzisiejszy bilans ;

* 2 parówki - 240 kcal.
* Kanapka - ok. 120 kcal.
* Chleb z mlekiem - ok. 200 kcal.
Całość - ok. 560 kcal. / ZALICZONE.

sobota, 18 kwietnia 2015

Luźniej.

Hej Chudzinki. ;* 

Dziś dzień miałam "luźny" od diety i tabelek. Nie był to żaden napad czy coś, lecz zwykły obiad u mojej przyszłej teściowej. xD  :D  Jego mama uwielbia dla Nas gotować i bardzo Ją to cieszy, więc nie chciałam Jej robić przykrości. Nie będę rozpisywać bilansu, bo nie mam teraz mojej tabelki, a nie chcę podać Wam fałszywych kaloryczności. ;) 

Zjadłam u Niej trochę czerwonego barszczu, później pół kotleta, trochę frytek i surówkę. Obiad- no spory.. Ale raz mogę sobie pozwoolić. ;) 
Chcę Wam bardzo podziękować za wszystkie miłe i pomocne komentarze. Dajecie mi tym ogromnego kopa do działania. :D ;* 

Przepraszam, że rzadko bywam i odwiedzam Wasze blogi. Staram się wejść na każdy nowy post, ale siedzę na blogu nocą... I często ktoś kręci mi się po pokoju. ;xxx 
Postaram się to jakoś nadrobić. 


Jutro mam mnóstwo nauki do testu. Zjem śniadanie i chyba na tym się skończy, nie będę miała nawet czasu na jedzenie... 



Trzymam za Was kciuki. <3 
Trzymajcie się chudo . 


*** Oj chciałoby się takie nóżki ... 














piątek, 17 kwietnia 2015

Ciągłe zmiany.

Ponowne Hej, Chudzinki. ;* 


Teraz już tak ogólniej. ;) 
Wczoraj, jak już pisałam złapałam strasznego doła. Ponownie, jeszcze bardziej znienawidziłam swoje ciało. Nienawidzę swojego ciała... I wiecie do czego doszłam? 'Pokochaj głód' - tym będę się kierować. Nie będę narzucać sobie rozpiski jakiejś specjalnej, po prostu będę się pilnować i ograniczać. Wolę już raz na jakiś czas mieć ten napad i z czasem nauczyć się go kontrolować, aż całkowicie go zniweluję  niż złościć się na siebie, że nie zmieściłam się danego dnia w kaloriach. 
Chciałabym Was prosić, o porządnego kopa w dupę... Muszę wprowadzić takie zmiany już na stałe. ;) 

Szkola, przeprosiny...

Witajcie Aniolki. ;*
 Z gory przepraszam za brak polskich znakow, ale pisze bedac w szkole, a moj telefon nie posiada polskiej klawiatury. XD Wiec wybaczcie. :c


Chce Was przeprosic za to, ze wczoraj nic nie napisalam, ani nie odwiedzilam za bardzo waszych blogow. ;ccc Mialam wczoraj zly dzien... zlapal mnie dolek i nie chcialam nawet tu wchodzic. Ale jak tak teraz mysle... od razu powinnam zwrocic sie do Was. Zawsze znajde w Was wsparcie i zrozumienie...

Notke cala wrzuce jak juz bede w domku Trzymajcie sie chudo Kochane.  <3

środa, 15 kwietnia 2015

Każda gruba chce być chuda. ;3

Witajcie Aniołki. ;*


Choroba twardo mnie trzyma, niestety ... Ale daję jakoś radę. Dziękuję Wam za wszystkie, ciepłe komentarze. Są mega pomocne... Jesteście cudowne! <3


Dziś dzień był luźny, poza sprzątaniem całego mieszkania. ;-;
Byłam też na treningu, brakuję mi już tego, chociaż mam dopiero drugi dzień przerwy. Potrzymałam trochę poduchę.. I to tyle mojej aktywności fizycznej. Oczywiście nie obyło się bez spaceru, który chyba jeszcze bardziej mnie rozbił. ;-;

wtorek, 14 kwietnia 2015

Choroba.

Witajcie Chudzinki ;* 


Nienawidzę takich stanów... choroba zawsze strasznie mnie przytłacza.  Ledwo się trzymam, więc wybaczcie mi, że dziś będzie tak krótko i bez życia. ;c 
Zapotrzebowanie miałam dziś 600 kcal. i zmieściłam się w bilansie, ale naprawdę nie mam na nic siły, nawet na to, żeby go opisywać ... Wybaczcie mi jeszcze raz. ;c 

Trzymam za Was kciuki ! <3 
Trzymajcie się chudo. ;* 






poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Dzień jak co dzień...

Hej Motylki! <3 


Dziś dzień udany, chociaż do 19;30 siedziałam w szkole. ;-; Mieliśmy dni otwarte dla rodziców i musiałam zająć sie stanowiskiem ze zdrową żywnością. xDDD Poradziliśmy sobie. ;) 
Poza tym, cholernie napieprza mnie gardło i nic nie pomaga, do tego kicham jak szalona... A jakby tego było mało, miałam jeszcze dziś wywiadówkę. Ale tragedii nie było. xD 


Co do diety, to troszkę ją zmodyfikowałam. ;) Teraz wygląda ona tak -> 

niedziela, 12 kwietnia 2015

I że wszystko jest w porządku...

Cześć Kruszynki. <3

Dziś przychodzę do Was już z wyższym bilansem.
*Rano zrobiłam bułkę, której i tak nie zjdałam. xD
*Później zjadłam mały batonik (ok. 120kcal. )
*Będąc u chłopaka zjadłam filet z ryby (ok. 200 kcal, bo jeszcze miałam kawałek chleba)
* I na kolację wraz z mamą zjadłam jajecznicę z pieczarkami, żeby nie miała żadnych podejrzeń nawet ją przygotowałam. ;) (Ok. 160kcal. )
Razem ok. 480 kcal. ;)

sobota, 11 kwietnia 2015

Cudownie!

Kurcze, jestem z siebie taka dumna... przychodzę do Was z czyściutkim, puściutkim bilansem ! ZERO KCAL. <3
Dziś dzień nareszcie miałam w miarę luźny. ;) Wstałam sobie na spokojnie o 9;00. Na 10;00 poszłam na trening. Dziś mieliśmy trening na dworze, trwał 2h. ;o Ale... ponad 600kcal. spalonych. <3 Czyli to akurat pozytywnie. Poźniej zakupy z chłopakiem i rodzicami i resztę dnia już do końca z Nim. <3 
Może też jakoś skrócę określenie "chłopak" i będę pisać o Nim - F. :D 

*Kurczę, On jest taki cudowny... Powiedział mi ostatnio,

piątek, 10 kwietnia 2015

Urodziny.

Dziś znów jestem tu tak cholernie późno. ;xx Ale od rana miałam roboty po pachy. Odebrać tort, ciasto, zrobić ciasto, porobić sałatki, kupić prezent, odebrać paczki, posprzątać, zrobić jedzenie, pomóc w przygotowaniach... Tak jak od rana się za to wzięłam, tak usiadłam dopiero o 19;00. No nic, trudno.
O bilansie nawet nie chcę wspominać.... ;-; Wy pochwalcie się swoimi ! ;) Uwielbiam czytać, że Wam się udaję. ;*
Jutro baletnica.

A teraz dla Ciebie Cat, udostępnię znów baletnicę. ;)

Dieta baletnicy – zasady

Dieta baletnicy nie jest dietą zbilansowaną. Trwa 10 dni i jest podzielona na 5 etapów, z których każdy trwa dwa dni. Zalecane jest połączenie diety baletnicy z ćwiczeniami.

Dieta baletnicy – menu

Jadłospis diety baletnicy jest bardzo ścisły:
dzień 1 i 2 – pijemy tylko wodę i kawę bez cukru (ewentualnie z odtłuszczonym mlekiem),
dzień 3 i 4 – ten etap opiera się na chudym serze białym lub twarożku,
dzień 5 i 6 – jemy tylko gotowane ziemniaki w mundurkach (maksymalnie 11 dziennie),
dzień 7 i 8 – spożywamy tylko białe, gotowane mięso (ok. 0,5 kg dziennie),
dzień 9 i 10 – możemy jeść bez ograniczeń warzywa, przede wszystkim zielone, pomidory.
Przez wszystkie dni pijemy wodę, kawę i herbatę (niesłodzone), ale nie przekraczamy ilości 3 litrów płynów dziennie.

Dieta baletnicy – efekty

Twórcy diety obiecują utratę nawet 10 kilogramów w ciągu tygodnia. Lekarze i dietetycy ostrzegają, że dieta baletnicy jest bardzo niebezpieczna, gdyż dostarcza zbyt małą ilość kalorii i wartości odżywczych. Doprowadzić może to do niedoborów w organizmie, wycieńczenia oraz spowolnienia metabolizmu. Po skończeniu diety łatwo o efekt jo-jo, dlatego zalecany jest stopniowy powrót do normalnego sposobu odżywiania. Niestety dieta baletnicy ma jeszcze jedną wadę – obniżenie szybkości przemiany materii może utrudnić nam później kolejne próby zrzucenia zbędnych kilogramów.


*** Czyli trzymasz się rozpiski i tyle. ;)
Piszą tam, że jak to ona bardzo szkodzi i w ogóle... Ale wydaję mi się, że jak nie będziesz katować się ćwiczeniami to nic Ci się nie stanie. ;) Moja mama podczas choroby 3 miesiące była na samej wodzie. Poza tym, że strasznie schudła nie miała żadnych skutków ubocznych. Kiedy już mogła normalnie jeść, już po operacjach to po prostu przytyła, co nie jest niczym dziwnym. Ja właśnie od jutra ją zaczynam. :D I polecam Ci gorąco. 10 dni to niewiele. ;) Nic nie stracisz, a możesz zyskać. <3 

czwartek, 9 kwietnia 2015

Powoli do przodu...

Witajcie Kochane ! ;*

Ehh... dziś bardzo późno tu zaglądam. Jakoś cały dzień mam taki zawalony. ;x Co prawda nie poszłam do szkoły, ale odkąd wstałam ciągle coś robię. Rano ciasto na jutrzejsze (a właściwie, to już dzisiejsze) urodziny szwagierki, zamówić tort, ogarnąć dom, potem trening... Na treningu było dziś kiepsko. ;x Kręciło mi się w głowie i miałam jakiś straszny dyskomfort w nadbrzuszu podczas kilku ćwiczeń.. Może to od tego, że tak często wymiotowałam ? Nawet nie chcę myśleć jakie 'zmiany' zaszły w moim organizmie. ;xx No ale już trudno. Trening pięknie wytrzymałam, dostałam pochwały od Trenera za ogromne postępy i poprawę kondycji + spaliłam ok. 600 kcal. Wynagrodziłam sobie ból! <3
Dziś zjadłam tylko śniadanie i wypiłam kakao.
* Śniadanie miało ok. 200 kcal - 2 małe parówki.

* No i plus to kakao, którego nie powinno być , wiem . ;c (Ok. 130 kcal.)
Więc bilansem się nie szczycę, no ale trudno już. I tak dietę baletnicy mogę zacząć dopiero w weekend.

Ciągle chodzę uśmiechnięta, jak tylko pomyślę o tym, że w wolnym czasie zasiądę do bloga, poczytam wasze notki i będę dumna z waszych efektów.  <3 Tu jest tak cudownie... Jestem po prostu zaskoczona jak można stworzyć tak genialną atmosferę PRZEZ INTERNET ! A jednak.. Wy, Motylki jesteście niezastąpione! <3

Wszystkim życzę powodzenia i wytrwałości ! <3 Pamiętajcie też, że jedna porażka nie oznacza końca walki! <3
Trzymajcie się chudo chudzinki. <3


Wredna suka, czająca sie na moje zdrowie, a nawet życie. Czeka gdzieś w ciemności na mój gorszy dzień, by tylko bardziej podciąć mi skrzydła...


środa, 8 kwietnia 2015

Codzienność.

Witam Was motylki. ;* 
Dzisiejszy dzień zaliczam do udanych, pomimo tego, że nie do końca była dieta baletnicy. Ale tu nie chodzi o moją silną wolę, a o treningi. Powiedziałam sobie, że prawdziwą baletnicę zacznę od soboty, kiedy już nie będę miała treningów. Ale nie opycham się jak głupia, tylko zjadam małe śniadanie. (Dziś garstka płatków z mlekiem), jutro zjem jabłko. Chodzi mi o to, żebym dostarczyła sobie jakiejkolwiek energii rano (jak zdarzyło mi się pójść na trening bez jakiegokolwiek posiłku, zwykle już w połowie miałam zawroty głowy, bóle głowy i  ogólnie strasznie osłabienie. ) , bo treningi ostro dają mi w kość. :) 
*Czy była wpadka? Teoretycznie... Mama powiedziała "NIE PUSZCZĘ CIĘ NA TRENING, JAK NIE ZJESZ OBIADU!" Ale spokojnie, wszystko wylądowało w toalecie. Czyli dzień udany pod względem jedzenia + ok. 600 spalonych kalorii na treningu i spacerek. <3 <3 <3 

***Gdzie kupię w miarę tanią, a dokładną wagę łazienkową ?! Nie da się żyć bez wagi, a moja wcześniejsza się potłukła ... ;c




Teraz specjalnie dla Ciebie Amy - Thinspirację. <3 


















wtorek, 7 kwietnia 2015

Bezsilność .

Ehhh.... Jest 2;15.... jestem właśnie po rozmowie z moim chłopakiem. On tak bardzo chce mojej terapii, mojego zdrowia. Powiedział, że widzi jak często przegrywam z chorobą. Czyżby miał rację? MAM JUŻ DOŚĆ TEJ PIEPRZONEJ BULIMII. Niszczy mi suka życie i organizm... Boże, daj mi siłę... Nie chcę już rzygać, brać jakiś środków... Nie mam na to siły! Chcę być jak prawdziwy Motyl. Dam radę... nie chcę już być fioletowa, chcę być czerwona. Uda mi się, mam nadzieję...
Od jutra, a raczej już od dziś przejdę na dietę baletnicy (pisałam o niej niżej. ) I pokażę tej Suce, że jest nic nie wartym ścierwem...Będę perfekcyjna, będę czysta, lekka..Będę jak motyl.

Codzienność.

Tak, dzień już nam się powoli kończy... na szczęście śmiało mogę zaliczyć go do udanych !;) Tak jak mówiłam, przeprowadzałam dziś dietę cytrusową, lecz odrobinkę od niej odbiegłam. xd
Na śniadanie zjadłam sałakę owocową z 1 jabłka oraz jednej pomarańczy. ;) W między czasie zjadłam 2 pomarańcze, i piiłam duużo wody. Odstępstwem od diety było to, że zjadłam jedno ciacho. :D O 18;30 miałam trening i skończyłam cała mokra ! ;D Ale czego się nie robi dla spalonych 600kcal ? *-*

Zaraz dodam do zakładek (tam po prawej stronie ) coś nowego. ;D Mianowicie chcę wrzucić wam tam niskokaloryczne przepisy, przydatne produkty i więcej diet. ;D Może komuś się przyda. ;)
Powodzenia i wytrwałości motylki !;*

Po mojemu. ;)

Okej, więc skoro zdrowo już było, to teraz czas zacząć po mojemu. ;) Osobiście nie wyobrażam sobie, jak mogłabym zjeść 1000kcal, lub więcej... i bardzo rzadko się to u mnie zdarza. Szczerze, to nawet nie potrzebuję takiej ilości. :D
Jest mnóstwo diet i rozpisek, o dietach od 300-500 kcal. Można by powiedzieć, że jest to cholernie mało! Ale jednak wystarcza. :D Ja z reguły kończe maksymalnie na ilości 700kcal. Wtedy dzień zaliczam jeszcze do udanych :) Do tego trenuję KickBoxing trzy razy tygodniu, biegam i raczej prowadzę aktywny tryb życia. Jestem dowodem na to, że wcale nie trzeba pochłaniać niewiadomo jakich ilości jedzenia, żeby żyć, ćwiczyć i normalnie funkcjonować. :D

 * Tak, pewnie większość z Was słyszała o diecie SkinnyPinkDiet. :)

Wiec jak można wywnioskować, jeżeli ktoś nie wie na czym to polega.. Chodzi o to, że o prostu planujemy dzienne posiłki na bazie wyżej przedstawionej rozpiski. Oczywiście mają to być produkty zdrowe, najlepiej bez tłuszczu i cukrów prostych. ;) Uważam, że dieta nie jest jakoś wybitnie rygorystyczna i można spokojnie ją przejść. Jeżeli ktoś później chcę wrócić do wiekszych posiłków, polecam po tym miesiącu zwiększyć ilość kalorii z każdego dnia o 100-200 kcal, i tak stopniowo powracać do zdrowego żywienia. Dobrze byłoby również tu ćwiczyć żeby nie spowolnić naszego metabolizmu tak drastycznie. ;)

* Następnym dobrym wyjściem, jest dieta baletnicy, która trwa 10 dni. Mówią, że można w tym czasie zgubić, aż 10 kg ! Trochę nie chce mi się w to wierzyć, ale kto wie? ;) Wypróbuję ją w przyszłym tygodniu i zobaczę. ;) Więc teraz na czym ona polega? 
Składa się ona z kilku etapów:

-Pierwsze dwa dni pijemy tylko wodę lub kawę bez cukru, możliwe jest dodanie mleka ale beztłuszczowego.
-Kolejne dwa dni jemy tylko serek biały, serek wiejski, jogurt naturalny, homo naturalny
-Następnie możemy zjeść ziemniaczki w mundurkach, też przez 2 dni.
-2 dni kolejne jemy tylko białe gotowane chudę mięso
-Na koniec 2 dni jemu tylko warzywa. (przede wszystkim zielone, sałata, ogórek, brokuły) 
Ona również wcale nie wygląda tak groźne, poza pierwszym dnem w którym w ogóle nie ma jedzenia..Ale nie taki diabeł straszny, jak go piszą. Jednodniowa głodówka raz na jakiś czas jest bardzo zdrowa dla organizmu. Może on wtedy oczyścić się z toksyn, odpocząć... A jak przedłużymy to o jeden dzień, to raczej nic się nie stanie. :D
W kolejnych dniach wprowadzamy już jedzenie, co najważniejsze - stopniowo.
*** WAŻNE ! W dietach typu "cud" bardzo łatwo o efekt jo-jo... Dlatego jedzenie trzeba wprowadzać naprawdę stopniowo, po kroczku dodawać coś nowego, żeby uniknąć niechcianego efektu. Może to potrwać trochę, zanim dodasz do swojego jadłospisu dany produkt z którego wcześniej zrezygnowałaś na potrzeby diety, ale myślę, że warto. ;)

Ja dziś przeprowadzam sobie dietę cytrusową, żeby się oczyścić. ;) Myślę, że nie trzeba szerzej tłumaczyć  o co chodzi. Jemy po prostu przez cały dzień tylko owoce i pijemy świeże soki owocowe, najlepiej oczywiście cytrusy. :D
No i to chyba tyle z pisania... Każda rozpiska diety, polega na tym samym...Mamy określoną ilość kalorii w ciągu dnia i tego sie trzymamy. Wkleję Wam na dole inne rozpiski, które znalazłam. Wiele jest naprawdę interesujących. :D Trzymajcie się, chudo. ;* 






poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Jak zacząć?

Jak zacząć? Zacząć zdrowo !

W diecie najważniejsze jest to, żeby tak naprawdę się jej nie podejmować... dziwne, prawda? Ale niestety taki jest fakt... Diety bardzo często kończą się niepowodzeniem... Dlaczego? Bo każdy od razu wymaga cudów.
Znajdujemy jakąś dietę, podejmujemy się jej trzymając się każdego jej punktu... I w pierwszych fazach zawsze jest genialnie. Człowiek ma chęci, zapał, motywacje...Ale kiedy już przychodzi kolejny tydzień i znów "tego nie możesz", "zbyt kaloryczne" , "zabronione w diecie" to aż Ci się odechciewa, co? Nic dziwnego, bo stare nawyki zostają w pamięci, a dieta wydaje nam się być chwilowym elementem przejściowym tylko żeby schudnąć i tyle... I nawet jeżeli uda nam się przejść przez dietę, to po jakimś czasie wrócą nam te kilogramy.
Więc jak to zrobić, żeby nie męczyć się na diecie, a być szczupłą? :D Nic łatwiejszego, zmienić nawyki żywieniowe ! Ale nie na chwilę... na całe życie! :D
Przemyśl sobie teraz, jak wygląda Twoje jedzenie...Nie zawsze było zdrowo,co?
Podejdź do zmian ze spokojem i chęcią, a nie z przymusu. Zacznij powoli, żebyś nie wpadła tak jak ja...
* Zamień produkty smażone na produkty pieczone, gotowane, bądź na parze. Po czasie okazuję się, że nawet kotlet nie musi być smażony na głębokim tłuszczu, żeby był smaczny ! :D
*Zrezygnuj z cukrów prostych, lub maksymalnie ogranicz ich ilość. Co nie znaczy, że umrzesz jeżeli raz na jakiś czas zjesz batonika, czy kawałek czekolady ... wręcz przeciwnie ! Z czasem sama zobaczysz, że można życ bez słodyczy, a batonik raz na jakiś czas daję ogromną radość i zdecydowanie wystarcza. :D
* Zamień śmietanę na jogurt. :D Zabielaj zupkę jogurtem, rób mizerię z jogurtem.. Zmniejszysz ilość dostarczanych kalorii i tłuszczy, a smak będzie o niebo lepszy ! :D
* Zrezygnuj z kolorowych napoi gazowanych i zastąp je własnoręcznie wyciskanymi sokami i wodą ! :D Takie są o niebo lepsze, zdrowsze i w ogóle same korzyści. ;)
* Jedz regularnie ! 5-6 posiłków. Częsciej, a mniej ! W ten sposób Twój metabolizm będzie pracował na najwyższych obrotach przez cały czas. ;)
* Staraj się grać zgodnie z rytmem Twojego trawienia i organizmu. Co mam na myśli ? W lato, ostatni posiłek zjedz przed zachodem słońca, a zimą staraj się nie jeść po 19. ;)
* Nie wymagaj od siebie cudów ! :) Postaw sobie cel, który jest wykonalny i dąż do niego. Unikniesz w ten sposób zbędnych rozczarowań. ;)
* I po prostu jedz zdrowo... Unikaj tłuszczu, cukru... dodawaj do posiłków dużo warzyw, owoców. Urozmaicaj swoje dania smakowo, ale również optycznie. Wzrokiem również trzeba się 'najeść' . :D
I życzę Ci powodzenia. ;) Wiem, że może jestem trochę nie fair w stosunku do Ciebie pisząc takie rzeczy skoro sama ich nie przestrzegam.. Ale wiem, że są to klucze do sukcesu. ;) Ja już się przyzwyczaiłam do swojego trybu życia.. dobrze mi w tym i dalej chcę dążyc do perfekcji walcząc z Mią, a dostawać się do Any...Lecz z umiarem. Wiem, że nie oddam jej swojego życia, ale będę kierować się celem "Pokochać głód. "

Może opiszę dziś jeszcze swój dzień...
Ranek miałam dobry, zjadłam 2 jajka na twardo, małą kanapkę z szynką i troszkę sałatki... Nie chciałam tego jeść, ale nie miałam wyjścia, Śniadanie po-Wielkanocne. :) Chociaż zawsze staram się zjadać coś na śniadanie i z reguły jest to Smoothie,  to takie śniadanie było dla mnie wyczynem. :)
Później zjadłam trochę "pieczonek" .... I wszytsko byłoby pięknie, gdyby nie to, że miałam 'napad' . Zwróciłam to w części, bo szwagierka przybiegła po coś, a nie mogłam jej się pokazać...No nic, jedna porażka.. dam radę.
Jeżeli to czytasz, to życzę Ci powodzenia w dążeniu do swojego celu. ;) Wiem, że dasz radę ! ;* Trzymajcie się, chudo. <3 








niedziela, 5 kwietnia 2015

Wstęp, rozwinięcie...

Kim jest Mia? A raczej czym ... 

 Bulimia jest stosunkowo niedawno wyodrębnionym zaburzeniem psychicznym. Jest to prawdopodobnie główny powód, dla którego choroba ta jest mało poznana, i mało osób rozumie na czym ona polega. Podczas poszukiwania w internecie informacji na temat bulimii można znaleźć wszędzie podobne do siebie informacje, typu: ".. to zaburzenie odżywiania polegające na występujących co jakiś czas napadach obżarstwa oraz następujących po nich epizodach wymiotowania, ćwiczeń fizycznych, stosowania leków przeczyszczających" etc. Jednak na bulimię należy spojrzeć zdecydowanie szerzej. Zaburzony stosunek do jedzenia, tycia i odchudzania są tylko objawami choroby, która pochodzi od umysłu. Jedzenie i wszystkie kwestie z nim związane stają się niejako tematem zastępczym dla problemów emocjonalnych skrywanych głęboko wewnątrz. (z http://bulimia.mam-efke.pl/ )  Dokładnie !
Wszyscy myślą, że bulimia to tylko żarcie i rzyganie... (za przeproszeniem.)
Ludzie, prosze.. spójrzcie na to szerzej. Choroba faktycznie wynika w pierwszych fazach z tego, że po jakimś napadzie łapią nas wyrzuty sumienia i chcemy jak najszybciej się tego pozbyć. Chociaż jak to w ogóle brzmi... wyrzuty za to, że zjadłeś/aś? To nienormalne, podobno. Jednak pod takim kompulsywnym napadem, a następnie torsją coś sie kryję.. jeżeli dana osoba miałaby dobre zdanie na temat swojego ciała to przecież nie musiałaby zwracać jedzenia.. więc otwiera nam się tu kolejny problem - brak samoakceptacji. To właśnie samoakceptacja - a raczej jej brak, ma duży wpływ na osobę chorą. W głowie wytwarza się fałszywy obraz samego siebie...
Jak to przekłada się na życie? Bulimiczka przykłada ogromną wagę do wyglądu, chcąc zakryć swe wszystkie " niedoskonałości ", przez jakiś czas trzyma srogą dietę, ćwiczy, przejmuje się kaloriami ... a gdy przychodzi gorszy dzień, brakuje Jej sił... wtedy wszyscy wiemy jak to się kończy.
Głowne przyczyny tak naprawdę mogą być różne, a składają się na nie np. czynniki psychologiczne, takie jak ;
-brak akceptacji wśród rodziny czy rówieśników,
-przyczyny seksualne (gwałt, molestowanie)
Również czynniki biologiczne, takie jak ;
-wartość BMI,
-nadmierne przywiązywanie uwagi do swej własnej wagi.
-obsesje związane z jedzeniem i wiele, wiele innych ... Chociaż prawda jest taka, że 'Tak jak w przypadku innych zaburzeń odżywiania, w przypadku bulimii nie jest do końca jasne co powoduje chorobę. Uważa się, że bulimia zwykle zaczyna się od niezadowolenia z własnego wyglądu, oraz obawami co do własnych wymiarów i wagi. Konsekwencją tego jest próba odchudzania się, zazwyczaj nieudana i prowadząca do napadów obżarstwa. Obawa przed przytyciem zwiększa się, pojawia się także poczucie winy, które jest chwilowo łagodzone kolejnym napadem. I tak koło się zamyka. ' 
Bulimia, chociaż brana jest przy Anoreksji z niższoscią, jest równie poważną chorobra, myślę, że nawet poważniejszą...
No cóż, ale czego nie robi się dla perfekcji ? Chcę być bliżej Any, oddalić się od Mii... życzcie powodzenia. <3
Kurcze, wzięłam się za bloga o odchudzaniu, a nie spisałam nawet wymiarów... w kolejnej notce zawrę wymiary i przypnę je również do informacji o mnie, może ktoś kiedyś tu zajrzy. :) W kolejnej notce będą rady, porady, i zacznę już wklejać własne bilanse, Motylku, nie jesteś sama. ;*
*Przepraszam, za ogrom informacji, ale nie chciałam tego jakos dzielić. ;) <3
Razem zapracujmy na chudość, na perfekcję. <3